Audiencje u Króla przed pierwszym piątkiem

Monstrancja

Minęły już ponad dwa lata od czasu, kiedy w naszej parafii została wprowadzona całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu w czwartki poprzedzające pierwszy piątek miesiąca (po raz pierwszy odbyła się w październiku 2015 r.). Poszczególne godziny czuwania powierzone zostały działającym przy parafii Różom Żywego Różańca oraz kręgowi rodzin Domowego Kościoła i ten porządek utrzymuje się do dziś. Adoracja trwa od 7:00 rano do wieczornej Mszy Świętej, więc przedział czasowy jest dość spory i umożliwia wielu osobom znalezienie tej najbardziej odpowiedniej chwili, by wstąpić do naszej kaplicy i pobyć z Jezusem w tak szczególny sposób.

Niewątpliwie te czwartkowe adoracje to wielki skarb dla parafii. Jest to czas łaski dla każdego z nas, kiedy możemy w ciszy powierzać Panu wszystkie nasze sprawy, wszystkie dni rozpoczynającego się miesiąca, nasze spotkania z drugim człowiekiem. Możemy i powinniśmy pytać, jakie są Jego plany i Jego wola wobec nas na ten najbliższy czas.

Dla mnie osobiście, ta godzina przed Najświętszym Sakramentem, to wyczekiwana z niecierpliwością, najważniejsza i najpiękniejsza godzina miesiąca. To niesamowite Spotkanie, kiedy Król wszechświata zaprasza mnie do Siebie na prywatną audiencję. Kiedy uświadomimy sobie tę prawdę, można naprawdę oszaleć ze szczęścia. Czasem bywa tak, że w kościele jestem z Nim zupełnie sama, czasem jest jeszcze kilka osób.

Adoracja jest jak opalanie się na słońcu. Nie można wyjść nierozgrzanym i nieprzemienionym duchowo. Są jednak pewne warunki – przyjść trzeba z wiarą, pokorą i otwartością. I trzeba spędzić tu trochę czasu. Adoracja jest też jak bomba ze spóźnionym zapłonem, to znaczy, że owoców tego Spotkania nie zobaczę natychmiast po wyjściu z kaplicy, ale w kolejnych dniach miesiąca. Trzeba spodziewać się objawienia Bożej mocy w życiu. Może będzie to jakieś natchnienie i pewność do podjęcia decyzji, może rozwiązanie trudnej sprawy, przypływ sił do niesienia bagażu codzienności, dar przebaczenia winowajcy, postępujące uzdrowienie duchowe lub fizyczne, może niespodziewane wydarzenie czy spotkanie. A może będzie to cierpienie, którego zbawienny sens ujrzę dopiero  po drugiej stronie życia. Jezus być może nie rozwiąże mojego problemu tak, jak ja bym tego chciała, ale rozwiąże go o wiele lepiej, po Swojemu. On wie co jest dla mnie najlepsze.

Podczas adoracji same cisną się w myślach słowa przeproszenia, dziękczynienia, uwielbienia i prośby, ale staram się je wyrazić bardzo krótko, po to, by większość czasu poświęcić tylko na słuchanie i wpatrywanie się w Niego, na kontemplację miłości Boga ukrytego w hostii. Ukrytego, by nie zniewalać swoją boskością, ale realnego. Po to mamy jedne usta i dwoje uszu,  by dwa razy więcej słuchać niż mówić. A ponieważ Boga trzeba słuchać bardziej niż ludzi, więc warto wsłuchać się w Niego w czasie tej szczególnej godziny. Bóg naprawdę przemawia do nas w tej błogosławionej ciszy, naznaczonej Jego Obecnością.

Parafianka